sobota, 7 lipca 2012

24.06.12 - Recenzja cieni do powiek Essence a New Leaue

     Nim zaczęłam podbierać mamie srebrne cienie z Sephory, używałam (również mamy) "jakiejśtam" paletki a dokładniej cieni beżowych lub brązowych, niestety mnie dość mocno uczulały. Potem zaczełam podbierać jej te o których wspomniałam przed chwilą i byłam zachwycona jak srebrny kolor świetnie wygląda na powiece i rozjaśnia oko. Ale nie będe przecież cały czas uzywac jej kosmetyków a jakoś nie uśmiechało mi się kupować cieni za 40zł. I w tym momencie zauważyłam będąc w Rossmanie te cienie. Obawiałam się że będą mnie uczulały, w dodatku cieni w kremie nie lubiłam, miałam jedne z Wibo które trzymały się przez 15 minut więc najpierw nałożyłam na ręke a po kilku dniach dopiero się po nie wróciłam. Bo się zakochałam w tych cieniach :D
   Prócz srebrnego były również dwa odcienie brązu ale zdecydowałam się tylko na te jedne. Opakowanie jest małe ale bardzo wygodne, w zakręcanym słoiczku. Jeśli chodzi o konsystencje to bardzo podoba mi sie to iż cień po niecałej minucie wysycha przez co nie roluje sie nigdzie, nie spływa ani nic z tych niefajnych rzeczy. Gdy te mi się skończą to napewno wróce po jeszcze i jeszcze. Te tutaj to edycja limitowana ale na szczęście Essence ma w swojej kolekcji 6 innych cieni, dostępnych na codzień, m.in. srebrne, czarne i beżowe. I jestem pewna że w najbliższym roku będe miała przynajmniej połowe z nich ;)
 Po lewej stronie to wersja którą nakładam na oczy, czyli mocniejsza, bez zbytniego rozcierania, po prawej natomiast to nałożone palcem i troche roztarte.
 Tak sie prezentują gdy ciapniemy w nie palucha :P
    Do nakładania używam takiego o to pędzelka który znalałam w kosmetyczce mamy. Wole nie wiedzieć ile tam leżał ;) ale po prostu go umyłam i teraz mi służy. W sumie mozna używać również palca ale ja jako że nie maluje całej powieki wole mieć cos bardziej precyzyjnego. Raz nie mogłam znaleźć pędzelka i używałam patyczków do uszu, ale on je bardziej ścierał niż nakładał. A jak spisuje się zwykła gąbeczka do cieni to nie mam jeszcze pojecia :P
   Po lewej stronie widać jak nakładam cień, czyli od rzęs do załamania powieki. Po prawej stronie natomiast to cień po... <moment, licze> po 12 godzinach! Nie poprawiałam go ani raz, byłam w szkole, potem na festynie, wróciłam do domu zmęczona a on jak był na początku tak i był do końca. Oczywiście nie w tak świetnej formie jak na samym początku ale wciąż był dość mocno* widoczny na oku i dopiero po użyciu mleczka do demakijażu zniknął w stu procentach.
   Ogólnie co tu mówić, ocena to piątka z plusem, spisują się świetnie. Puder czy korektor musze nakładać kilka razy dziennie zebym wyglądała na pomalowaną a tego tutaj cienia nie trzeba poprawiać chyba ze ktoś bardzo chce ;)

* Mocno widoczny... W sensie jak zamknęłam oko to owszem, było go widać aczkolwiek ja mam takie oczy ze gdy są otwarte to mało widać że je w jakiś sposób pomalowałam. Przez co np. nie moge uzywać kredek/pisaków/eyelinerów.

1 komentarz:

Staram sie zawsze odpowiedzieć na komentarze :)