środa, 27 marca 2013

Prezentowo & Zakupowo

 25 marca czyli... moje urodziny :) W sumie dałam buźkę, ale tak na serio to nie lubię tego dnia. Wszyscy mi składają życzenia a ja muszę udawać miłą i dziękować za to. Zdecydowanie to nie w moim stylu.
   Ale plusem są prezenty :D W tym roku są tak samo udane jak na święta  Niespodzianką okazała się biżuteria, czyli dwa urocze pierścionki oraz lakier Wibo z numerkiem 6. Cóż, bardziej bym wolała coś z GR Jolly Jewels, ale takim też nie pogardzę. Na plus są również lity, które zostały kupione już jakiś miesiąc temu xD ale z mamą sie dogadałam że dostane je dopiero teraz. Póki co czekam na roztopy i wyższe temperatury, bo nie wyobrażam sobie chodzić w nich na taką pogodę, a zainteresowanych odsyłam /tutaj/ ewentualnie jak ktoś z Warszawy to na Marywilską ;)
Dziś po szkole pojechałam sobie do Arkadii z racji iż moja mamusia ma jutro urodziny i wypadałoby dać jej jakiś prezent... Mówiła że chce wisiorek, więc ja złaziłam się po wielu sklepach w poszukiwaniu tego co chciała ale nie znalazłam :( Kupiłam więc jej ten, mam nadzieje że się spodoba. Dodatkowo dokupiłam ładne opakowanie, by było inaczej bo zawsze prezenty daje w papierowej torbie. Przy okazji miałam jeszcze trochę kasy i wstąpiłam z ciekawości do Flo, a akurat była likwidacja sklepu i wszystkie produkty były przecenione o trzydzieści procent. Znalazłam dla siebie kubalka (za 9zł!!) na wieczorną herbatę bo się nie doczekałam takiego samego dużego z Coffeeheaven ;/ Ogólnie zakupy uważam za udane.

Kubek - Flo (w Arkadii -30%)
Naszyjnik - C&A
Pudełeczko - Claire's

niedziela, 24 marca 2013

Czechy :)

W końcu piszę posta o tym wyjeździe. Miałam się za to zabrać wczoraj ale gdy zobaczyłam ilość zdjęć to mi się odechciało wybierania tych które pasują. W dodatku nie wiedziałam jak właściwie to wszystko opisać jednak staneło na tym ze napiszę co każdego dnia robiliśmy.

Z góry przepraszam za jakość zdjęć bo praktycznie wszystko robiłam bez flesza, a wtedy jest niewyraźnie :( Ale cóż, jak mus to mus.
Dodatkowo nagrywałam też krótkie filmiki, muszę to zmontować ale najpierw trzeba znaleźć jakąś odpowiednią muzyke.

No to zaczynamy.


plan

* Dzień 1


    Wyjechaliśmy z Warszawy o 10:20 o ile dobrze pamiętam. Podróż była nudna, nikt nikogo nie znał, nie było jak za bardzo pogadać, więc przez 6 godzin każdy zamulał. Na szczęście po 16 dotarliśmy do celu - do
Uherské Hradiště, czyli do miejsca z którego mieli nas odebrać nasze Czeszki (pisze Czeszki bo na 10 Polaków było 9 Czeszek i 1 Czech). Na dzień dobry dostałam batonika i czekoladki ;). Po przyjechaniu do domu troche pogadałam z nią i jej rodzicami, zjedliśmy obiadokolacje i... poszłam spać. Tak tak, o 20 już leżałam w łóżku bo byłam tak zmęczona. Jak się potem dowiedziałam, nie tylko ja.
   Było nas 10 Polakow - 5 dziewczyn i 5 chłopakow. Do tego chyba 8 Turków oraz 4 Słowenki.

* Dzień 2



Jestem pod wrażeniem tej szkoły. Jak widac na zdjęciach jest wyposażona w szafki (takie szafki to ja rozumiem a nie byle co, co jest u mnie w szkole). Szkoła jest jak podstawówka z gimnazjum, klasy są od 1 do 9, a najstarszy rocznik ma w tym roku 15 lat. Sam budynek jest WIELKI. Korytarze są naprawdę szerokie, do tego dochodzi jeszcze stołówka (która przypominała mi tę z amerykańskich filmów) i 2 sale gimnastycznie. Na każdym korytarzu był albo stół do ping-ponga, albo piłkarzyki albo namalowane rysunki do gry w klasy. Sale tez nie wyglądały gorzej, były dobrze wyposażone i wszystko było takie czyste, nowe, schludne.


Po jednych zajęciach z panią od chemi (podobno najlepsza nauczycielka w szkole) poszlismy do... szkolnej kuchni. Ale nie kuchni w ktorej przygotowuje się jedzenie na stałówke. W szkole była jeszcze jedna kuchnia w której MY robiliśmy a'la placki ziemniaczane. Mówiąc my miałam na mysli Polaków. Podzieliliśmy się na 3 grupy i mialam szczęście bo w mojej grupie wszystko od A do Z zrobił pewien chłopak. A placuszki naprawdę wyszły dobre :)


 Następnie pojechalismy do Uherské Hradiště gdzie zwiedzaliśmy rózne miejsca, między innymi najstarszy budynek w mieście czy inną, równie starą apteke (w której znajdował się pięknie pomalowany sufit). Opowiadała to jakaś pani po czesku a nauczycielka angielskiego przekładała na angielski.


Jak widać nie wszystkie domy wyglądały tam tak pięknie jak tym pierwszym zdjeciu. Robiąc foto tego drugiego Czeszki był zdziwione tym i pytały czemu robie zdjęcie 'strasznemu domowi'. Po zwiedzaniu miasta poszliśmy grupą do jakiegoś baru, nastepnie do Tesco i potem już do domu.

kawałek szkoły


* Dzień 3

To był w ogóle jakiś powalony dzień. Najpierw w szkole tamtejsze dzieci i młodzież zrobili dla nas przedstawienie. Jedni śpiewali, grali, ktoś inny wywijał gwiazdami na jednej ręce a najstarsze klasy zatańczyły taniec który zgodnie z tradycją tańczą na balu pod koniec roku szkolnego. Następnie powędrowaliśmy do "Panský dvůr" czy tam do Pańskiego dworu gdzie odbyła się jakas uroczystość na której Burmistrzowa Kunovic dziękowała za przyjazd. Na 13 wróciliśmy do szkoły gdzie do 18 miały być zajecia sportowe. Okazało się że są nieobowiązkowe, wiec kto nie chciał mógł iśc do sali komputerowej (wypasiona sala z laptopami). Tak siedziałysmy z dziewczynami do 15 po czym stwierdziłysmy że idziemy na miasto bo nie ma sensu nic nie robić. Teoretycznie miałysmy siedzieć w szkole ale chłopaki od nas sie zmyli, nauczycielek nie było... O 18 była 'dyskoteka', czyli był poczęstunek, dla dorosłych wino, zespół grajacy (a'la muzykę na weselu). Nuda, nuda, nuda więc się zmyłysmy z dziewczynami do baru.


Najlepszą salą w tej szkole była Sala poduch, gdzie na srodku leżały te wielkie fotelopoduchy, były też pufy i ksiązki. Genialny chillout.

* Dzień 4


Tego dnia własciwie odbyło się tylko zwiedzanie pałacu (niestety brak fotek bo nie wolno było) oraz kaplicy. Następnie pojechaliśmy wszyscy do restauracji na obiad a potem był aqua park :) Musze przyznac że był bardzo tani, bo po przeliczeniu wyszło 20zł za 2 godziny :O Po aqua parku poszłam z koleżanką i naszymi Czeszkami znów na baru, na pizze a po powrocie do domu okazało się że jedziemy z nią i jej rodzicami do restauracji. O 21 pojechaliśmy jeszcze do Tesco po piwo dla moich rodziców (Frisco, naprawdę dobre), a po powrocie jej tata pokazał mi swoją kolekcje wina które robi. No no, tyle baniaków z winem to ja jeszcze nigdy nie widziałam.

* Dzień 5


Tego dnia był już sam powrót, pociąg mieliśmy 10:40 o ile dobrze pamiętam. Tym razem podróz była bardzo wesoła, głównie dlatego że każdy się znał. Koleżanki rozwalone w pustym przedziale, nagły zapach perfum na cały wagon i łyk okropnej wódki... szybko tego nie zapomnę ;)
A na zdjęciu widac część ze zwierzątek które miała Katrin (czyli dziewczyna u ktorej byłam), oraz widok na ulice z przystanku. Do szkoły mialysmy blisko bo jakieś 5-10 minut, a na sam przystanek od jej domu szło się jakieś 30 sekund więc było spoko.


Naprawdę nie żałuje tego wyjazdu, było fajnie, a myślałam że będzie gorzej. Jak się dogadywałam? Po polsko-czesko-angielsku :D Gdy nie rozumiałam po angielsku to próbowałam się dogadac po polsku, a że język ten jest minimalnie podobny do czeskiego to problemow nie było.

Tylko kiedy ja napiszę te 3 sprawdziany... ;/

piątek, 15 marca 2013

Tak bardzo dziwnie.

Uwaga, dziś będzie notka testowa, pisana w innym stylu (dla żartu), więc powiedzcie czy wam się to podoba ;> więc...

Hejka :*
Dzisiaj pojechałam do lekarza ;/ ale nie dlatego że jestem chora, tylko miałam krótkie badanie :) przez co przyjechałam do szkoły na 5 lekcje <jupiii>. Miałam tylko 4 lekcje :) ale za to na bioli była krtk ;((( na która się nie nauczyłam bo bylo o głupich grzybach -.-. Szczęscie mi dopisało bo wszystko spisałam z Wikipedii albo z zeszytu :D bo przedemną siedział kolega i pani mnie nie widziała xd
<przerwa, matko, takie pisanie jest męczące, ale jade dalej>
Na tym górnym zdjeciu, ktore jest smieszne ;) widac krówke :p której odgryzłam głowe xd ale była niedobra ;c. Do tego jest jeszcze serek murzynek :D ktory smakuje jak monte ^,^ oraz bilbord o koncercie 30stm <33 Jeju, jak ja chce na niego pójśc *_* ale bilety sa drogie :<<
Co prócz tego u mnie? :) Nic, w poniedzialek wyjeżdżam :)) Do Czech, do małej wsi, gdzie będa kozy *_*. Kozy są fajne <33

Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem.

Uff, dałam rade, ale było ciężko, i do tego jeszcze szukanie jakiegoś tępego cytatu. O nie nie, wracam do pisania w swoim stylu, bez emotki przy kazdy zdaniu.



Pazury moje, świetnie się trzymają, a raczej trzymały, bo po 5 dniach mi odpadł kawałek czarnego. Ale za to Miss Selene wydłużyły żywotność czarnego Wibo które normalne zcierało się po jednym dniu, a tu taki szok.

nie, to nie jest moja kolekcja lakierów...


Kasiu, walisz fotoszopem.
Ale nie mam fotoszopa.
To czym?
Fotofiltrem.
Lol, jak uzyskałaś taki efekt?
Ta tajemna wiedza tylko dla pro masterów.


Ps. dodałam 3 nowe zeszyty do notki o diy. niestety nie moge znaleźć zdjęć które robilam czwartemu zeszytowi, a szkoda bo wedlug mnie bardzo ciekawie wyszedł.

sobota, 9 marca 2013

W końcu go mam :D



    Zaczęło się to bardzo dawno, mniej więcej w połowie podstawówki. Krzywe zęby, no nic nie poradzisz. Więc do stomatologa, tak tak, aparat potrzebny, ale jeszcze nie stały. Wiec tak sobie miałam takie zdejmowane, najpierw na górne i dolne zęby, a po chyba roku noszenia nowy, tym razem tylko na górne. Coś tam jednak zadziałał, ale zęby wciąz nie były idealne. Jednakże od kiedy tylko dowiedziałam się że mam mieć aparat marzeniem był stały. Bo to takie fajne, ładnie i w ogóle ojojojojoj. Ale rodzice że nie bo drogie, bo boli, bo nie można jeść niektórych rzeczy i ogólnie NIE. Odpuścić jednak nie chciałam (tak samo jak z kolczykiem w pępku :D), i ciągle tam zagadywałam ze może by tak w końcu ten aparat założyć... 
    Aż w końcu udało się. Wizyta u stomatologa, pierwsza po ponad trzech latach. Tak, jest potrzebny stały. Szczęscia było co nie miara (najmniej szczęśliwy był tata gdy przyszło do płacenia ;) ), wieść do wszystkich koleżanek poszła że będe miała te druty. Potem znów wizyta, te wszystkie odlewy (szacun, fioletowy gips) i gryzienie plastelinki, czy co to tam jest (choć kolorem zawsze mi to przypominało parówkę). Tydzien przed założeniem - gumki. Boże, jakie to to nie fajne. Dziwne uczucie, jakby się miało gume w buzi ale nie można jej pogryźć ani nic. Na drugi dzień ból i zabawa w małe dziecko - odkrawamy skóreczkę od chlebka bo Kasia nie potrafi jej pogryźć. Po 3-4 dniach przeszło. Niby wciąż bolało ale już gryźć wiekszośc rzeczy mogłam. No a teraz rzecz najważniejsza. Zakładamy aparat.
    Boleć nie bolało, nieprzyjemne było polewanie zębów jakimś kwaśnym roztworem czy trzymanie w ustach 'czegoś' żeby się gęba nie zamykała, ale przynajmniej się nie krztusiłam śliną, co się często zdarza u dentysty. Nie wiem ile u mnie to trwało, u mojej siostry było 40 minut. Druta pani przewlekła, gumki wybrane - fioletowe (jak drugi zdejmowany aparat ;) ) i co. Dziękuje, kolejna wizyta za miesiąc :)

jakie beznadziejne zdjęcie, ale cóz, pech że tak się uśmiecham ;<
    Póki co bolą mnie cholernie przednie zęby, o ugryzieniu czegokolwiek mowy nie ma, ale również samo jedzenie czegokolwiek do przyjemnych nie należy.
    Przeżyję, sama tego chciałam :D

***

   A przy okazji pochwalę się iż byłam w czwartek na hm.. 'ekspo' jak zauważyłam ze inni na to mowią. Tak czy inaczej - 'targi edukacyjne'. Czyli stałam sobie przy malutkim stoisku (który zresztą razem z innymi ozdabiałam, przy czym śmiechu było co nie miara) i wręczałam wszystkim ulotki. Cóz, trzeba było troche gimnazjalistów zachęcać bo jak widzieli napis 'Technikum księgarskie' to było tylko 'eeee ksiegarskie...' i szybko uciekali. Na początku pełna zapału wykrzykiwałam ze tylko u nas* dowiedzą się co to szpalta albo że czcionka to nie to co myślą, bo tak naprawdę to krój pisma xD Potem już się nieco uspokoiłam, zresztą mimo ze to były tylko trzy godziny to zmęczona byłam tak jakbym stała tam przez cały dzień. Nie dziwne, dookoła tłum ludzi, głosno, gorąco. Liceum chemiczne co chwile robiło jakieś eksperymenty i z ich stoiska leciały jakieś dymy, ktoś inny żeby zachecić młodzież przyniósł wielkie głośniki, przy technikum fryzjerskim dziewczyny tworzyły fryzury a przy gastronomicznym wycinali kwiatki w arbuzach... Tak czy inaczej nie żałuję, i tak mialam się tam wybrać, z ciekawości po prostu.

* A tak naprawdę to nie tylko u nas, bo jest też technikum poligraficzne oraz widziałam ze w innych szkoła równiez otworzyli ten moj 'kierunek'.